piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 65 - True love always finds a way

- No to co ? Zabawimy się ? - powiedział podchodząc do mnie.
Zaczęłam się cofać.W kocu plecami dotknęłam drzewa.
- Nie uciekaj - powiedział chamsko się uśmiechając.
Zaczęłam szybciej oddychać.Brunet zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- Po co chcesz mnie zgwałcić ? - zapytałam przerażona.
- A tak dla zabawy.A i dla ciebie ostatnie momenty przed śmiercią mogą być przyjemnie - odparł.
Przymknęłam oczy czując na sobie jego ręce.Dotknął mnie w talii i powoli podnosił ręce wyżej.
- Zostaw.. - powiedziałam cicho czując że jego ręce pną się w górę.
Harry nie odpowiedział.Cały czas mnie macał.
- Zostaw , rozumiesz ?! - krzyknęłam próbując się wyrwać.
- Przesadziłaś - warknął i zaczął rozrywać mi bluzkę.
- Zostaw mnie ! - krzyknęłam.
Popchałam go.Mocno.Bardzo mocno.Nie wiedziałam że mam w sobie tyle siły.Chłopak uderzył głową w drzewo i chyba zemdlał.Podeszłam do niego - miałam rację , zemdlał.Postanowiłam znaleźć Austina.
- Dobra Ally , myśl... - powiedziałam sama do siebie.
Gdzie on mógł być.. Byłam pewna , że nie jest już w tej chatce.Nie wiem skąd , ale po prostu to wiedziałam.Kobieca intuicja.Czułam , że jest niedaleko.Zaczęłam się rozglądać , jednak nigdzie do nie widziałam.Byłam roztrzęsiona.Westchnęłam.
- Dobra , uspokój się... - powiedziałam głęboko oddychając.
Powoli szłam lasem dokładnie się rozglądając.Nagle zauważyłam jakąś osobę przywiązaną do drzewa.Pobiegłam w tamtym kierunku.Do drzewa przywiązany był Austin.. Nie wiem czy zemdlał , czy nie żył ale miał zamknięte oczy.. Najpierw więc postanowiłam sprawdzić , czy żyje.
- Austin , Austin - delikatnie szturchnęłam go w ramię.
Blondyn przez chwilę nie reagował.Przestraszyłam się.
- Austin - powtórzyłam głośniej ponownie delikatnie go szturachając.
Chłopak powoli otworzył oczy.Uśmiechnęłam się do niego i odwiązałam linę.
- Tęskniłam za tobą - powiedziałam przytulając się do niego.
- Ja za tobą też - odparł czule mnie obejmując.
- Austin.. Muszę ci coś pokazać - powiedziałam cicho siadając obok niego na trawie.
- Ale powinniśmy iść , oni mogą nas znaleźć - odparł.
- To nie zajmie długo - odparłam wyjmując komórkę.
Kliknęłam na wiadomość rzekomo wysłaną od Austina.
- To od ciebie ? - zapytałam podając mu telefon.
Austin wziął ode mnie urządzenie i uważnie wpatrywał się w ekran.
- Naprawdę sądzisz , że ja to napisałem ? - zapytał patrząc mi w oczy.
Jej , czy on czyta mi w myślach ?
- Na początku tak - odparłam zgodnie z prawdą.
- Ally - zaczął oddając mi komórkę - Kocham Cię.I zawsze tak będzie.Niezależnie od tego co by się stało.Pamiętaj - powiedział poważnie.
- A co miałoby się stać ? - dopytywałam.
Nagle usłyszeliśmy trzask gałęzi.
- Nie ma czasu.Musimy iść - powiedział próbując wstać.
Jednak nie udało mu się to.Oparł się o drzewo.Dopiero teraz zauważyłam jak poważne są jego obrażenia.
- Dasz radę iść ? - zapytałam poważnie.
- Tak.Po prostu dawno nie stałem na własnych nogach - uśmiechnął się blado.
Zaczęliśmy biec przed siebie.Nagle Austin się zatrzymał.
- Co się stało ? - zapytałam.
- Dlaczego masz podartą bluzkę ? - zapytał patrząc na mnie zdziwiony.
- Ech.. Harry próbował mnie zgwałcić - odparłam.
- Ale nic ci nie zrobił ? - zapytał z nadzieją.
- Nie - odparłam delikatnie się uśmiechając.
Blondyn odwzajemnił gest.Ruszyliśmy dalej.W pewnym momencie Austin potknął się i wleciał w krzaki.
- Nic ci nie jest ? - zapytałam podając mu rękę.
- Nie - odparł.
Nagle na jego twarzy pojawił się ból.
- Możesz iść ? - zapytałam patrząc na niego niepewnie.
- Taak.. - powiedział cicho.
A więc poszliśmy dalej.Jednak Austin kulał.
- Pokaż mi tę nogę - powiedziałam odwracając się do niego.
- Nie trzeba... - zaczął ale mu przerwałam.
- Pokaż - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Westchnął siadając na dużym kamieniu.Podwinął nogawkę spodni.Moim oczom ukazała się duża rana.Nie miałam pojęcia , czym ją opatrzyć.Nie miałam tu nic - bandaża , plastra , wody utlenionej.Nic.Kompletnie nic.
- Poczekaj tu , muszę poszukać jakiegoś opatrunku - powiedziałam rozglądając się.
- Nie puszczę cię nigdzie samej - odparł dziarsko i wstał.
- Jak dziecko... - westchnęłam pomagając mu iść.
Nagle usłyszeliśmy jakieś szmery.Z przestrachem spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Nic ci nie jest ? - usłyszeliśmy cichy głos z oddali.
- Laura znalazła Harrego - szepnęłam do Austina.
- Musimy iść szybciej - powiedział na moje słowa.
- Dasz radę ? - odparłam patrząc mu w oczy.
- Tak  odparł pewnie.
Przyspieszyliśmy kroku.Nagle zauważyłam drewnianą chatkę.
- Austin , już niedaleko.Tam jest jakiś domek - powiedziałam do blondyna który już ledwo szedł.
Chłopak skinął głową.Po kilku minutach doszliśmy do chatki.Zapukałam do drzwi.Otworzył mi starszy mężczyzna.
- Czy może nam pan pomóc ? - zapytałam
- Czy pani to księżniczka Allyson ? - zapytał lekko zdziwiony.
- Tak.Znalazłam Austina , niestety jest poraniony - odparłam.
- Proszę , proszę.Zraz zadzwonię po pogotowie - odparł gestem ręki zapraszając nas do środka.
Weszliśmy do chatki i usiedliśmy na małej kanapie.
- Czy mógłby pan dać mi jakiś opatrunek ? - zapytałam mężczyznę.
- Naturalnie - odparł wyjmując z szafki wodę utlenioną , watę i elastyczny bandaż.
Podziękowałam i podeszłam do Austina.Polałam mu ranę wodą utlenioną.
- Piecze ? - zapytałam podnosząc głowę.
- Strasznie - odparł zaciskając pięść.
Opatrzyłam ranę.
- Masz jeszcze jakieś obrażenia ? Coś cie boli ? - zapytałam troskliwie.
- Wszystko mnie boli - odparł.
- Może pan zadzwonić na pogotowie ? - zapytałam drwala.
- Już zadzwoniłem , karetka za chwilę przyjedzie - odparł.
- Dziękuję - powiedziałam siadając obok blondyna.
- A tobie nic nie jest ? - zapytał.
- Nie.. - powiedziałam choć tak naprawdę strasznie bolała mnie ręka.
- Allyś , przecież widzę - powiedział słodko.
- No dobra , dobra.Zaraz zresztą przyjedzie karetka.A co oni ci robili ? - odparłam.
- Nie chcę o tym mówić - powiedział odwracając głowę.
Nic już nie mówiłam.Nagle usłyszeliśmy syrenę karetki.
- Chodź - powiedziałam podając blondynowi rękę.
Wyszliśmy z chatki.Z karetki wybiegli ratownicy.
- Kto ma większe obrażenia ? - zapytał ratownik.
- Austin - odparłam od razu.
- Dobrze.Wózek - zawołał do swoich kolegów - Pan na wózek , pani pójdzie za mną - powiedział.
Skinęłam głową i podążyłam za mężczyzną.Zaprowadził mnie do karetki i wskazał , abym usiadła na krześle.
- Co pani jest ? - zapytał ratownik stając przede mną.
- Boli mnie ręka.Poza tym to chyba nic - odparłam.
- Pokaż - powiedział mężczyzna.
Podwinęłam rękaw bluzki i moim oczom ukazała się duża rana na przedramieniu.
- Siostro , zajmij się panią - powiedział do pielęgniarki stojącej obok niego.
Kobieta skinęła głową i podeszła do mnie.
- No , pokaż tą rękę - powiedziała.
Opatrzyła mi ranę.Po 5 minutach dojechaliśmy do szpitala.
- Czy ja muszę zostać na jakiejś obserwacji ? - zapytałam pielęgniarki.
- Nie , myślę że nie - odparła zapisując coś.
Wysiadłam z karetki i weszłam do szpitala.Usiadłam w poczekalni.Nagle do budynku wpadła zgraja dziennikarzy.
- Co z Austinem ?
- Jak go znalazłaś ?
- Jak się czujesz ?
Zasypywali mnie pytaniami.
- Czuję się dobrze.Znalazłam Austina w lesie.Na więcej pytań nie odpowiem - powiedziałam idąc w stronę recepcji.
- Przepraszam , w które sali leży Austin Moon ? - zapytałam.
- Sala 145 - odparła kobieta.
- Dziękuję - powiedziałam kierując się do odpowiedniej sali.
Nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi.
- Ally - powiedział Austin od razu mnie zauważając - chodź - dodał.
Uśmiechnęłam się i weszłam do sali.
- Jak się czujesz ? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Już lepiej - odpowiedział.
Nagle do sali wpadła.. Elżbieta.Z aparatem na szyji i mokrymi oczami.
- O matko ! Takiej miłości to ja jeszcze nie widziałam ! - krzyknęła robiąc zdjęcia.
Zaśmialiśmy się patrząc sobie w oczy.Wreszcie Cię znalazłam pomyślałam szczęśliwa.

------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest happy endzik na koniec ! Rozpisywać się nie będę.Niezpozorna - mam nadzieję że podoba ci się moja skromna interpretacja twojego wspaniałego pomysłu :) No to tyle - rozdział myślę niedługo :D Papatki ;**
10 KOMENTARZY = NEXT

8 komentarzy:

  1. Ryczę...Tak piękny rozdział.Happy end.Cudo.Niech teraz Laura i Harry do więzienia i spadać mi do Azkabanu na całus od Dementora.Ja bym ich tam zesłała.Uwierz mi.Ale to twoja w tym głowa,gdzie ich wsadzisz.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie -http://raura-i-love.blogspot.com/ . Historia Laury Marano, córki prezydenta i wulgarnego motocyklisty Rossa Lyncha

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ^^ czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. C-U-D-O...na prawdę to jest genialne~madzia <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuuuperowskie!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie zinterpretowałaś mój pomysł! Wiedziałam, że jak ci go przedstawię, to ty już będziesz wiedziała, co zrobić dalej xD
    Matko, jak ja się jaram Auslly na twoim blogu <3 Teraz niech sobie żyją już długo i szczęśliwie. A jakiś mały potomek nie zaszkodzi ;D
    Czekam na next'a *.*

    OdpowiedzUsuń